Rano Shizukę obudziło lizanie po twarzy.
- Axel, przestań – powiedziała odwracając się plecami, ale wilk nadal lizał ją w ucho. – Dobra, wstaję, widzisz, wstaję – bąknęła podnosząc się niechętnie z łóżka – Świętego byś wykończył – dodała drapiąc go za uchem i jednocześnie rozglądając się po pokoju, jednak nigdzie nie było Kaoru. „Pewnie już pojechał” pomyślała i nadal w piżamie powlokła się do kuchni. Już z salonu poczuła kuszącą woń Naleśników. Akashi zawsze je przypalał, więc wydało jej się to dość dziwne.
- Akashi. Znowu je przypalisz – mruknęła nadal niedobudzona.
- Ale to nie ja… – rozległ się głos z kuchni. – To Kaoru… - dodał. Kiedy anielica weszła do kuchni zobaczyła, że obaj się uśmiechają i żaden nie wygraża drugiemu, ani nawet na siebie nie warczą.
- O, jak miło. Świadomy sen – uśmiechnęła się dziewczyna pod nosem i ruszyła z powrotem do salonu, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście są w Paryżu.
- To nie sen, głuptasie – powiedzieli naraz bracia, a Akashi, który miał wolne ręce wyszedł z kuchni chwyciwszy za rękę otępiałą przyjaciółkę, zaciągnął ją z powrotem. Po zjedzeniu kilku Naleśników i wypiciu Kakałka Shizuka była nawet skłonna uwierzyć, że panuje między nimi choć chwilowy pokój, gdyby nie to: - Ile ty żresz tych Naleśników? – wydarł się Kaoru, kiedy Akashi pochłonął piętnastego Naleźnika <jak mawia moja siorka> z Nutellą. – Ja też chcę trochę a ciasto się kończy!!! – ciasta było jeszcze na prawie trzydzieści Naleśników (robił je w starym kotle, który służył do robienia ciasta na muffinki z żurawiną i jabłkiem <moja specjalność>)
- Are… - wtrąciła Shizuka nadal żując Naleźniczka <kolejne określenie stworzone przez moją siostrę> - NIE–MÓWI–SIĘ–Z–PEŁNYMI–USTAMI! – powiedzieli naraz bracia.
- O! Jak chcecie, to możecie być zgodni – odezwała się Shizuka przełknąwszy Naleśnika. Demon i półdemon spojrzeli po sobie i wybuchneli śmiechem.
- Ta… - zaczął Kaoru, ale z powodu ciągłego śmiechu nie udało mu się dokończyć.
- Jak ostatnio działaliśmy razem… - dodał Aka, ale i on zaczął chichotać.
- To utopiliśmy Atlantydę - dokończył drugi brat. Anioły, demony i mieszańce żyły około stu tysięcy lat i mogły przybierać dowolną formę. Zazwyczaj przestawali się zmieniać w wieku 18 lat i przybierali formę dorosłej osoby dopiero w wieku 30 tys. lat. Wtedy sprawiali, że w ciągu tysiąca lat przybywał im rok w wyglądzie. Atlantyda zaginęła dopiero 17 tys. lat temu, więc to rzeczywiście mogli być oni, ale Shizuka, myśląc, że ją wkręcają, wybuchnęła śmiechem.
- Mieliśmy kilkanaście lat – wyjaśnił półanioł.
- I nie wiedzieliśmy za bardzo jak zapanować nad mocą - dodał Akashi. Anielica przestała się śmiać i patrzyła to na jednego, to na drugiego z przerażeniem. Kaoru odłożył Naleśnika na talerz, wlał na patelnię kolejną porcję ciasta i usiadł koło dziewczyny z uśmiechem. „Jeśli rzeczywiście to zrobili,” pomyślała, „to muszą mieć ogromną moc. Przeogromną.”
- Dostaliśmy szlaban na schodzenie na ziemię przez pięćset lat – mruknął Kaoru.
- Ale w ciągu pierwszych stu lat kapnęli się, że twoją matką nie była demonica i cię wygnali – dodał Akashi, trochę przygnębiony z powodu straty brata na tak długi czas. Shizuka prawie bezwiednie chwyciła nowego kolegę za rękę pod stołem.
- Nie miałam pojęcia, że to wy – odezwała sie, w końcu otrząsnąwszy się z szoku. – Miałam wtedy szesnaście lat i jak usłyszałam o dwóch przystojniakach z Odchłani, w dodatku z taką mocą… - Kaoru i jego Demoniczny Braciszek uśmiechnęli się do siebie z miną pod tytułem „hi hi, leciała na nas” - Byłam dość buntowniczym dzieckiem – wyjaśniła. Bracia nie mogli się szerzej uśmiechnąć, bo zwichnęliby sobie szczęki (o ile można od tego zwichnąć szczękę), więc mrugnęli do siebie i pocałowali dziewczynę jak na trzy, cztery w policzek (jeden w jeden, drugi w drugi) – Wy to ćwiczycie? – mruknęła zastanawiając się, czy ma być na nich zła.
- Nie – odpowiedzieli z uśmiechem jednocześnie.
Nagle drzwi kuchenne otworzyły się z hukiem i czarnowłosa dziewczyna, która wpadła przez nie jak burza, jęła okładać Kaoru złapaną po drodze chochelką. Shizuka i jej stary (w porównaniu z nowym) przyjaciel przyglądali się wszystkiemu ze zdumieniem. Półdemon, próbując osłonić się przed ciosami, powtarzał „Akane, błagam, przestań, to się więcej nie powtórzy”, a ona wciąż tłukła go po głowie i krzyczała „Idioto, ja od zmysłów odchodziłam całą noc, a ty se siedzisz u braciszka i nie przyszło ci do głowy choćby zadzwonić. Wiesz, jak trudno znaleźć jedną, zakichaną osobę, bez tego twojego «węchu»? Nie, kur**, nie wiesz!!!” - Przerwiemy to? – zaproponowała Shizuka, zwracając się do Akashiego.
- Niee… - mruknął, ale dziewczyna, nie zwróciwszy na niego uwagi podeszła do nowo przybyłej i złapała chochelkę.
- Może przestaniesz na momencik i wyjaśnisz nam o co chodzi? – Akane spojrzała na nią dzikim wzrokiem, ale po chwili się opanowała i wygładzając sukienkę zaczęła wyjaśniać:
- Bardzo przepraszam za moje zachowanie, ale mieliśmy w planach z tym tu małą imprezę, a on mi nawiał. I… przez… niego… nie… mogłam… zasnąć…! – w miejscu kropek następował cios. Shizuka wyrwała dziewczynie chochlę, a Kaoru wolał mimo wszystko nie ryzykować i nawiał w drugi koniec kuchni. – Przepraszam. Czasem trochę mnie ponosi – stwierdziła z uśmiechem.
- Nie przedstawiłaś się jeszcze – wtrącił Akashi, wyraźnie zainteresowany gościem.
- Hanto Akane. <w Japonii najpierw mówi się nazwisko, a dopiero potem imię> Mieszkam w Kioto, dwie ulice od Kaoru I jestem jego jedyną przyjaciółką – odpowiedziała i zerknęła na Shizukę. – No, już nie jedyną. - Jak nas znalazłaś? – spytał półdemon podchodząc bliżej.
- Taka miła pani z warzywniaka powiedziała, że widziała, jak odchodzisz z…
- Shizuką – przedstawiła się.
- Z Shizuką do lasu i wytłumaczyła mi jak tam, w sensie tu dojść.
- Aha – mruknęli pozostali, a Akane przyjrzała się demonowi z ciekawością.
- Co?
- Nic. Po prostu jesteś przystojniejszy, niż opowiadał Kaoru – powiedziała uparcie wpatrując się w jego krwiście czerwone oczy.
Przez chwile panowała cisza, aż nagle poczuli spaleniznę. Akashi i Kaoru rzucili się do kuchenki ratować patelnię, a Shizuka pognała po gaśnicę, choć bracia zajęli się ognem sami, za pomocą mocy. Naleźnika nic już nie było w stanie uratować. Półanioł przez chwilę smucił się nad losem naleśnika, a potem usmarzył kolejnych dwadzieścia siedem, z czego demon zjadł obiecane dwa, Kaoru pietnaście, a dziewczyny podzieliły się pozostałymi dziesięcioma.
************************************************************************
Przepraszam, Ze nie w środę, ale nie mieliśmy informatyki, więc nie mogłam dodać, a w czwartek uczyłam się do kartkówki z niemca.
O komcie proszę, z góry dziękuję.