środa, 14 września 2011

Rozdział 2

  Ohayo!
  Już myślałam, że mi się nie uda, bo mamy zastępstwo na infie. Ale jestem, a oto Rozdział nr 2. Trochę jestem rozkojarzona z pewnych powodów, ale mam nadzieję, że nie będzie wielu błędów...



  - Hej, Aka!- zawołała Shizuka na wejsciu. Axel został na zewnątrz i zszedł sobie do piwnicy. - Patrz, kogo spotkałam na ryneczku - dodała zdjąwszy buty i popchnęła Kaoru do salonu.
    - Hej, brat - mruknął Akashi tonem, który znaczył mniej więcej "Trzymaj się ode mnie z daleka."
    - Hej - odparł półdemon tym samym tonem.
   - Wow, ale atmosfera zgęstniała - próbowała zażartować anielica. - Informację, że się nie lubicie, mogłeś uznać za istotną - warknęła na demona (kiedyś musi być ten pierwszy raz).
   - Idę, wracam o północy, i ma... go... tu... nie być - powiedział złowieszczo i wyszedł.
    - Ty też mogłeś mi powiedzieć, że się nie lubicie. Po cholerę się tu pchałeś - warknęła na drugiego brata. "Po to, żeby cię spotkać" pomyślał, ale nie miał zamiaru powiedzieć tego na głos. Jednak od tonu dziewczyny Axel, który właśnie przechodził przez drzwi, skulił się ze strachu. Straszny jest gniew anioła, oj, straszny.
     - Jej, myślałem, że jesteś grzecznym aniołkiem - zażartował i zauważył, ze jej towarzystwo dziwnie wpływa na jej humor.
    - Ex-aniołkiem - wyjaśniła.
    - Aha.
    - Opowiem ci troche o sobie. Mieszkam z Akashim od dwóch lat, a do wczoraj nie wspomniał o tobie ani słowa.
   - Ty z nim sypiasz?!?!?! OoO - przeraził się.
    - Dobre sobie. Mimo wszystko nadal jestem aniołem i szanuję Rajskie zasady. Zostałam wygnana za coś, czego nie zrobiłam. - oznajmiła włączając radio - Ale chciałam odrobinkę, co prawda trochę inaczej ale... ^ ^ nie ważne...
    - Aha... - Przez kolejnych pare godzinopowiadali sobie nawzajem o sobie, aż nadeszła godzina 23:55.
    - Kurcze - mruknął Kaoru. - Muszę isć
    - Hmmm... - zastanowiła się Shizuka. - Akashi nie uściślił co znaczy "tu", więc mogło mu chodzić o salon, a przynajmniej tak przyjmiemy. Chodź do mnie - wyobraźcie sobie minkę Kaoru. Było to coś między ^ ^ a o.O a może i O.O.
    Kiedy Akashi wrócił do domu pięć minut później, skierował się do pokoju Shizuki. Zastał ją tam w momemcie, w którym rzucała w Kaoru poduszką.
    - Mówiłem, że ma go nie być...
    - To mój pokój, mój dom, więc mogę sobie robić co chcę, poza tym nie uściśliłeś, gdzie jest "tu" - Akashi zmarszczył się, ale nic nie powiedział i wyszedł.
    - Wiedziałem, że się wkur...rzy - powiedział półdemon sięgając po TUC'ka/TUCa/TUC'a (ni wim jak się pisze). Shizuka też sięgnęła po krakersa kładąc się przy okazji na nowym koledze. - Nie tak ostro siostro... - zażartował.
    - Ja ci dam... Chcesz poduszką???
    - Bardzo chętnie ^ ^.
    - Za to też dostaniesz! - powiedziała i wepchnąwszy całego krakersa do ust jęła (zaczęła <szkółka j. polskiego XD>) okładać go poduszką. Jakoś tak sie później złożyło, że to Kaoru był na górze.
    - Ha,  i co teraz zrobisz?
    - To - odpowiedziała dziewczyna i przeturlała się tak, że znów była na górze. Przez kilka sekund wpatrywali sie sobie w oczy, ale Shizuka opadła na niego po chwili. - Ale to wykańczające.
    - A widzisz? Gdybyś była człowiekiem, pewnie już dawno miałabyś okazję to sprawdzić... - dodał i zaśmiała się.
    - Wiesz, po kimś z tak zrypanym życiem nie spodziewałam się takiego poczucia humoru. - stwierdziła anielica, lecz po chwili zrobiło jej sie głupio. Zatrzepotała skrzydłami prostując je.
    - Bo to nowość, przy tobie jakoś zapominam o tym wszystkim - oznajmił obejmując ją i zaczął gładzić jej blond włosy. Dziewczyna sturlała się z niego.
    - Wolisz spać na łóżku czy na fotelu - spytała.
    - Eee...
    - Na fotelu, ok - wruknęła wyciągajac z szafy zapasową pościel.
    - Ej!
    - Co ej? Masz pilota - powiedziała rzucając mu czarny kawałek plastiku. - Włacz se telewizor - Kaoru trochę obrażony włączył skoki narciarskie. Shizuka, pamiętajć swój wyjazd na narty kilka lat temu, kiedy uczyła się jeżdzić na nartach i przez przypadek wjechała na taką małą górkę i skoczyła (brawo dla mnie, bo zrobiłam dokładnie to samo >.< to było straszne, a jednocześnie zabawne), nie mogła się nadziwić, jak oni mogą tak skakać.
    - Przełącz to - poprosiła i zaczęła jako tako układać pościel na rozkładanym fotelu (czyt. rzuciła ja tam i uklepała). - Kim właściwie jest twoja matka?
    - Haruni, ta od wiosny - odparł skacząc po kanałach (Haru - po jap. wiosna)
    - Haruni, Haruni, skąś kojarzę. A, przyjacółka mojej mamy.
    - Która to?
    - Fuyume, od zimy. (Fuyu - po jap. zima)
    - No tak, często się mijają.
    - A twój ojciec?
    - Daikarai. (Daikarai-na - znienawidzony <wiadomo po jakiemu>) A twój?
    - Shinu (umierać), ale często mu pomagałam, a teraz mnie wywalili i musi sam sobie radzić. A listy są coraz dłuższe.
    - Za co cie wygnali?
    - Dowiedzieli się o tobie, więc zrzucili na najbardziej buntowniczą anielicę i bum. Dlaczego w ogóle nazwali cię Kaoru? Przecież to nic nie znaczy.
    - Nie wiem. A dlaczego ciebie nazwali Shizuka?
    - Shizuka-na (spokojny, cichy), a śmierć jest spokojna i cicha... Wiem! Wiem dlaczego jesteś Kaoru, jesteś dopełnieniem Akshiego. [dla wyjaśnienia oto co pomyślała Shizuka: aka - czerwony shikaru -karać shikaru = (Aka)shiKa(o)ru] Czerwona kara. Obaj macie czerwone oczy, więc może macie być jakąś karą...
    - Ha, ha... A ty masz jakieś rodzeństwo? Może też jesteś jakimś dopełnieniem??? - spytał zdenerwowany.
    - Wiem, że głupio zabrzmiało, przepraszam, ale po prostu wpadło mi to do głowy. I wiedz, że mam siostrę, Umi, razem jesteśmy Pacyfikiem. (Morze Spokojne)
    - Aha - mruknął zostawiając w telewizji jakiś horror i rozłożył się na fotelu, a Shizuka posza do łazienki. Kiedy wróciła chłopakowi zdążył znudzić sie horror, więc szukał czegoś ciekawszego.
    - Wyjeżdżasz jutro? - spytała dziewczyna.
    - Tak - odparł nie chcac wdawać się w rozmowę, bo bał się, że znów powie za dużo.
    - Szkoda. Przyjedź jeszcze kiedyś - poprosiła.
    - Dobra. Spij dobrze. I dziękuję - powiedział Kaoru wyłączając telewizor i ukła dając się w miarę wygodnie.
    - Dobranoc - odpowiedziała Shizuka głaszcząc wilka, który właśnie wskoczył na łóżko obok niej. Kilka minut później scała trójka już spała.


***********************************************************************************
Dobra. to by było na tyle. właściwie mam już prawie piąty rozdział (będzie się działo), ale postanowiłam zachować ciągłość w datach. poprzednio pisałam gdzie indziej i dodałam w lutym, w marcu i... uwaga uwaga... sierpniu : )
O sanshō

2 komentarze:

  1. Nie wchodzą, bo szukają fanfików, nie odpowiadań własnych. No i trza też zapewnić sobie czytelników na start ("przeczytaaj moje opowiadanie, przeczytaj, PRZECZYTAAAAAAJ!").
    Cóż mogę napisać: wkurza mnie stałe mnożenie wykrzykników i pytajników. Oznacza to wyjątkowo natrętny krzyk, a krzyk rodzi niepokój! HA!
    Polecam używanie zwykłego "?!", minimalizm jest czasem najbardziej wyrazisty :)

    Poza tym, jeśli mam być szczera, trochę się gubię. Proszę o więcej opisów przede wszystkim. No i pilnuj literówek.
    Poza tym pisz, pisz, i jeszcze raz pisz, bo tylko tak lepiej wykształcisz styl.
    Myślę, że jest dobrze.
    Wybacz, że po Twoim naprawdę miłym komentarzu robię Ci taki wykład, ale i ja nie mam nic przeciwko wykładom, jeśli są szczere i bez złych intencji.
    Pozrawiaaam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, wyrobiłam sobie pewien styl na powieści i trudno było mi się przestawić, ale już jest lepiej. poza tym pisałam to w lutym i od tamtego czasu sporo się w tym moim stylu, na lepsze, czy na gorsze, nie wiem, nie mnie to oceniać.
    Dzięki za komentarz, a wykłady właściwie mi nie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń